"Dom,rodzinny dom,odchodzi już w niepamięć,
Czas z matczynych rąk,zabiera nas w nieznane.
Żal tych czterech ścian,gdzie tyle się przeżyło,
Lecz tam czeka świat i miłość woła nas.
Ze starej płyty wraca muzyka
Wibruje w smykach,jak w oczach łzy.
A świat się kręci,jak stara płyta,
Kreśli w pamięci obraz tych dni.
Ze starej płyty melodia płynie,
Jak w niemym kinie,ktoś na pianinie gra.
Utopmy troski w czerwonym winie,
Bo raz się żyje i kocha raz.
Jak filmowy kadr,swe życie znów oglądam,
Lecz nie wróci już,zielonych lat melodia.
Po matczynej też poznałem inną miłość,
Dziś,jak piękny wiersz powtarzam ją...powtarzam ją co dzień.
Ze starej płyty wraca muzyka,
Wibruje w smykach,jak w oczach łzy.
A świat się kręci,jak stara płyta
Lata nam składa,z nocy i dni.
Ze starą płytą trzeba ostrożnie,
Pęknie jak serce nic nie zostanie.
Z naszą miłością bywa podobnie,
Mija jak refren ze starych płyt..."
"Oto masz powiew chwil, z którymi płynę:
Myślę o tobie, smutno mi i cicho...
Przeszłość mi mówi, że i ja przeminę,
Jak dzień, jak wieczór, jak noc z gwiezdną pychą.
Snuje się zapach, niby sen już znany,
I snuć się będzie tak samo, jak dzisiaj,
Gdy wszystko, teraz bez miary kochane,
Pójdzie ode mnie z sercem mego życia.
Oczami myśli patrzę w twoją stronę
I chciałbym trafić aż do twoich oczu.
Odległość wiesza nieczułą zasłonę -
Chciałbym ją przedrzeć i ciebie tu poczuć!"
Ja nie odchodzę, kiedy trzeba,
choć nie wołają dawno mnie już,
to na wieszaku w przedpokoju
wisi pomięty mój kapelusz.
Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam,
to jedno myślę coraz częściej:
że nie odchodzę, kiedy trzeba,
na twoje szczęście.
Ja nie odchodzę, kiedy warto,
zna mnie przydrożny czarny kot,
gram wciąż ta sama zgrana karta,
jak smutny wariat albo łotr.
Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam,
to jedno myślę coraz częściej:
że nie odchodzę, kiedy trzeba,
na twoje szczęście.
Ja nie odchodzę, kiedy trzeba,
choć chcecie swój wyrazić zal,
choć wyciągacie kromkę chleba,
nie pora wracać już na bal.
Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam,
to jedno myślę coraz częściej:
że nie odchodzę, kiedy trzeba,
na twoje szczęście.
Ja nie odchodzę i noc nie śpi,
choć szum nadziei dawno zasnął
i pociemniałe z niekochania
przecudne oczy moje gasną.
Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam,
to jedno myślę coraz częściej:
że nie odchodzę, kiedy trzeba,
na twoje szczęście.
"To nie tak wiele – ale najwięcej,
to nie tak łatwo – jak chciało serce,
to nie tak mocno – ale najmocniej,
to nie tak prosto – ale najprościej.
Okruchy postu po karnawale,
kwiat, który ostygł, to wszystko, ale
nie takie ładne, a najpiękniejsze,
nie takie święte – ale najświętsze.