Po raz drugi po prawie roku przerwy zabrałam się za tykwy.
Pierwszy raz skończył się źle, bo nie mogąc utrzymać wiertarki zwyczajnie tykwę uszkodziłam.
W tym roku pogoda zawiodła i z moich zbiorów jest niewiele dobrych (w miarę dobrych) owoców, a reszta zrobiła psikusa i fantazyjnie się pomarszczyła i popękała.
To wszystko zmusiło mnie do wymyślania sposobu naprawy.
Zrobiłam masę papierową i część wyschniętych tykw już wzmocniłam. teraz czekają na dalsza obróbkę.
Jakie będą efekty tego jeszcze nie wiem, ale na pewno, nie z wyboru a z konieczności, będzie to coś zupełnie innego niż normalne tykwowe lampki.
Dzisiaj złapałam wiertarkę po raz drugi i nie do końca sprawnie ale udało mi się nawiercić jedną malutką tykwę która i tak przygotowałam częściowo już w ubiegłym roku.
Dzisiaj pewnie zrobiłabym ją inaczej, ale skoro leżała cierpliwie tyle czasu czekając na poprawę mojego samopoczucia to zasłużyła sobie na skończenie ;)
No prawie skończenie, ponieważ nie jest jeszcze polakierowana i nie zdecydowałam jakie będzie jej mocowanie, czy będzie lampką stojącą czy wiszącą.
Na ten czas nie mogę nigdzie dostać małej oprawki przykręcanej do podstawy więc znów pewnie sobie tykwa poczeka na łut szczęścia.
Wstawiam kilka zdjęć ponieważ podświetlona wygląda inaczej i nieoświetlona inaczej a na dodatek nie jest symetryczny wzór wiec w sumie z każdej strony wygląda tez inaczej.
Dodatkowo pokusiłam się o wstawienie zdjęcia w czasie wiercenia, jeszcze bez kolorowych koralików wypełniających otwory.
tak mniej więcej wygląda po podświetleniu jeszcze bez wszystkich koralików |
też podświetlona, ale tu już z większością wmontowanych koralików |
też podświetlona,z koralikami od drugiej strony |
też podświetlona,ujęcie z góry na część z wzorem lawendy bez koralików |
też podświetlona,widok na element z koralikami bez motywu lawendy |
tak wygląda niepodświetlona część z motywem lawendy |
tak wygląda niepodświetlona część z jednym z koralikowych elementów wzoru |
a tak wyglądała na stole roboczym w czasie wiercenia |