6 sierpnia 2013

Waldemar Szysz - to już trzy miesiące bez Ciebie...

Waldemar Szysz - 27.04.2013
Miałeś ochotę na placki ziemniaczane i zabrałeś mnie nad zalew Zemborzycki do swojej ulubionej knajpki.
Opowiadałeś i żartowałeś, robiłeś głupie miny i jadłeś swoje ulubione placuszki.
Gdyby ktoś mi powiedział, że za tydzień spotkasz się ze śmiercią to bym mu nie uwierzyła.
Miałeś  w sobie tyle życia, tyle radości i tyle energii.
Waldemar Szysz

Oprowadziłeś mnie po Lublinie. Chciałeś mi pokazać wszystkie ważne dla Ciebie miejsca.
Chciałeś bym wiedziała gdzie była Twoja szkoła, gdzie chodziłeś jeść, a ja myślałam, że to ponad Twoje siły bo przecież byłeś 2 dni po operacji, miałeś tyle szwów, wielkie rany i redony schowane w kieszeniach...
Skąd Ty brałeś te siły?
Teraz wiem, że wcale ich za dużo nie miałeś (widać było to w Twojej twarzy w chwilach kiedy nikt nie patrzył), tylko siłą woli je z siebie wykrzesałeś bo chciałeś bym widziała, wiedziała i została z większą cząstką Ciebie...
Tak się stało Waldku!

Waldemar Szysz - Lublin 27.04.2013
Mieliśmy pójść do galerii na wystawę Grupy otwART-ej już 26.04, ale dojechałam zbyt późno,a Ty dopiero wyszedłeś ze szpitala. W sobotę też dotarliśmy zbyt późno. Pokazałeś mi swoje, wiszące tam prace przez okno... stałeś tam trochę smutny...
Czy czułeś, że na uroczystym finisażu nie dane już będzie Ci być?
Czy dlatego tak się spieszyłeś by mi tyle powiedzieć i pokazać?
Finisaż był 8 maja i 8 maja był wernisaż Twojej wystawy w Ostrołęce.
Na żadnej z tych imprez już nie mogłeś być. Odszedłeś dwa dni wcześniej...
Dlaczego?
Wciąż mi brzmi w uszach ta piosenka,


http://www.youtube.com/watch?v=oejEVWkCcSo

  którą zamieściłeś pod pracą "ŁZY ŚWIATA IV" w galerii variart


http://variart.org/galeria/3282-nakielski/73323-_%C5%81zy_%C5%9Awiata_iv_.htm

zamieściłeś ja też w moim profilu, kiedy wróciłam po kilku dniach pobytu w Niemczech i puściłeś mi ją na chwilę przed moim wyjazdem z Lublina... 
Posłuchaj jej dzisiaj ze mną...
To nic, ze z tego drugiego świata...
Tam chyba tez przecież słychać...

2 komentarze:

  1. Kiedy spotkałam Waldka na otwarciu wystawy Mirka był dwa dni po operacji, przyjechał tylko żeby żeby spotkać sie ze swoim przyjacielem i uściskać nasze mordki:) Wpadał pod koniec wernisażu, uśmiechnięty, pełen radości jakby łapał każdą najmniejszą chwilę życia -nigdy nie spotkałam człowieka tak wypełnionego energią ze swiadomoscią swojej choroby....ja wtedy jeszcze nie wiedziałam choć wcześniej jak pisaliśmy do siebie wspomniałam że czuje że coś sie dzieje - uśmiechem zakończył moje pytanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jak się na nią szykował. Nie wiedział ze będzie po zabiegu, ale bardzo chciał być, chciał spotkać się z Mirkiem a potem i z Wami...
      Ponoć powiedział, że jest po operacji wyrostka czy coś podobnego, ale on już wtedy podejrzewał co mu jest. Zanim poszedł do lekarza mówił do mnie
      - "powiedz mi, po co pójdę? po wyrok?"

      ale do ostatniej chwili chciał żyć pełna mocą. Rozmawiał ze mną przez telefon na trzy godziny przed śmiercią. Pytał czemu jestem taka niespokojna.... Nic się przed nim nie ukryło. czytał w myślach... I to on mnie uspokajał, a przecież czuł co się dzieje...

      Był w tym wszystkim tak wyjątkowy, że ja takiego człowieka w chorobie jeszcze nie spotkałam, a przecież miałam z wieloma chorymi kontakt w szpitalu. Żaden chory nie miał w sobie tyle życia co Waldek....

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i każde słowo...