|
autor: Waldemar Szysz - Rozmowa II - Rozmowa z Edwardem Stachurą |
http://variart.org/galeria/3282-nakielski/80339-_rozmowa_2_.htm
Pamiętasz jak zrobiłeś zdjęcie i później tą grafikę?
Zawsze opowiadałeś że czasami wpada przez okno takie cudowne światło i że kiedyś musisz je sfotografować bo do tej pory wciąż odkładałeś na później...
Byłeś nim zachwycony. Ja zresztą też. Ciebie prowadziło światło w Twoich pracach i do prac ze światłem, a ja byłam uzależniona od światła i Słońca, które nieustannie portretowałam...
To to Światło chyba nas do siebie tak zbliżyło i uplotło nić/promyk porozumienia. Mieliśmy sobie tyle do powiedzenia, ale czas nas trochę oszukał...
Miało być jeszcze dużo światła, miało być dużo rozmów, ale...
Ale wstawiłeś tą drugą rozmowę i tą muzykę ze względu na tekst: wiersz Edwarda Stachury
- List do pozostałych
"Umieram
za winy moje i niewinność moją
za brak, który czuję każdą cząstkę ciała i każdą cząstkę
duszy,
za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną
hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami
za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym,
Nieznanym
za nowy dzień
za cudne manowce
za widok nad widoki
za zjawę realną
za kropkę nad ypsylonem
za tajemnicę śmierci
w lęku, w grozie i pocie czoła
za zagubione oczywistości
za zagubione klucze rozumienia
z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno
obumrze, to wyda owoce
za samotność umierania
bo trupem jest wszelkie ciało
bo ciężkie, straszne i nie do zniesienia
za możliwość przemienienia
za nieszczęście ludzi i moje własne, które dźwigam na sobie
i w sobie
bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem
bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest
bo to wszystko wygląda, że absurdem jest
bo wszystko tu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego
poza tęsknotą za trwałością
bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie
byłem
bo wygląda, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku
bo już nie potrafię kochać ziemską miłością
bo noli me tangere
bo jestem bardzo zmęczony, nieopisanie wycieńczony
bo już wycierpiałem
bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie,
najdosłowniej
i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo
i realnie mnie to bolało
bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich
i świat cały i jeżeli się tak nie stało, to winy mojej w tym
nie umiem znaleźć
bo wygląda, że już nic tu po mnie
bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać
niż umierać; trwać i szukać winnego, może w sobie;
ale nie czuję się oszukany
bo kto może trwać w tym świecie -- niechaj trwa i ja mu
życzę
zdrowia, a kiedy przyjdzie mu umierać -- niechaj śmierć
ma lekką
bo co do mnie, to idę do ciebie Ojcze pastewny
żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie,
zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam,
bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony
bo wszystko mnie boli straszliwie
[...]
bo duszę się w tej klatce
bo samotna jest dusza moja aż do śmierci
bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech
Żyje Życie
bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na
końcu i nie skosztuję śmierci."
//1979
Powiedz mi, czy my to naprawdę wszystko wiedzieliśmy od początku?
Przecież ja tak mocno trzymałam się nadziei, że jednak stanie się cud i Ty chyba trochę też...
Czy stał się cud?
Nie wiem, ale wiem, że stało się coś ważnego, coś co by się nigdy nie wydarzyło gdyby sprawy potoczyły się inaczej...
Może to właśnie był ten cud?
Może...
Poczekam na tą chwilę kiedy Ty sam mi powiesz...