Będzie króciuteńko; sprzęt do fotografowania ma niebagatelne znaczenie.Mimo tego ustępuje z kretesem - będzie z dużej litery - Emocjom. To emocje kreują piękno, ale też zło. Gratuluję tym tutaj emocjom ! Skąd się tutaj wziąłem? - całą winę zwalam na Autora śmiertelności złotego jesiennego listowia, To Jego wina !
O słowach, uporządkowanych wielu zasadom, będzie innym ( za pozwoleniem) razem. Kto pisze , jest ponad zwykłych zjadaczy chleba, tych zainteresowanych wyłącznie zupą, bez deseru przygotowanego duszą. Tutaj już zauważyłem leguminę. :o) Moje ukłony..
Ojej.... ! Chyba muszę uściskać Autora śmiertelności złotego listowia, za to straszne przewinienie ;) Takiej strawy było potrzeba mojej duszy po tym ciężkim i mroźnym dniu. Od tego słownego bukietu jaki Pan tu podrzucił cieplej zrobiło się nie tylko na sercu ale i temperatura otoczenia momentalnie się podniosła. O słowach posłucham z wielką przyjemnością. Pozwolenia dawać nie muszę. Moje drzwi są otwarte, zwłaszcza dla ludzi, którzy potrafią słowem tak świat ubarwić, że przestaje się dostrzegać smutne szarości. Zapraszam tak często jak tylko ma pan ochotę, ale chyba nie może pan oczekiwać, że będę w stanie równie pięknym językiem odpisywać na pańskie komentarze, bo gdybym potrafiła pisać tak jak Pan (czytałam komentarz u winnego Autora ;) ), czy Coobus, to nie zajmowałabym się obrazkami. Niestety nie wszystkim los przydzielił równe talenty. No ale... Jeśli nie zraża pana prosta, ludzka odpowiedź to z niecierpliwością oczekuje już kolejnej wizyty :)
Zatem przyjmuję postawę natręta! Po tym co już zobaczyłem tutaj, co przeczytałem, twierdzę, że znanej łaski nie robię pozostawiając ckliwych zdań kilka. Pani Magdo, jest Pani warta wielu słów otuchy - jakie to proste,wystarczy tylko dobra wola, znowuż to nie moja wina,to Pani 'zawiniła' ze piszę to co mi serce i rozum dyktuje.. Moje miłe zaskoczenie, tym co Pani robi, będę cedził krótkimi zachwytami, po to, żeby starczyło ich na długo...
Serdeczności załączam również, zwłaszcza że coraz zimniej na dworze się robi.
Zatem witam Natręta z uśmiechem na ustach ;) Obdziela Pan komplementami i dobrym słowem, jak święty Mikołaj upominkami, ale zakładając, że ów darczyńca z pewnością wyruszył już w drogę, by zdążyć obdarować wszystkich stosownym upominkiem, to nie dziwota, że akurat teraz Pan się zjawił. Ciekawe jakie jeszcze prezenty chowa dla mnie w zanadrzu ten przybysz z dalekiej krainy ;-) Jeśli moja wina ma polegać na pańskim pisaniu to taką winę jestem w stanie wziąć na swoje barki i dołożę wszelkich starań by móc ją dźwigać dłuuuuuuuugo i jeszcze dłużej. Liczę też na to, że na ten następny raz, ten zalogowany, nie pozwoli Pan czekać do kolejnej gwiazdki bom ja okropnie niecierpliwa z natury, a ta obietnica zalogowanej wizyty podsyciła mą niecierpliwość i ciekawość do czerwoności. Pozdrawiam Pana ciepło w ten mroźny wieczór :)
Zdążyłam przeczytać komentarz pod wierszem na blogu Kawalera Dobrego Słowa i chciałam na niego odpowiedzieć, ale niestety.... kawaler i jego blog zastrajkowali i nie wpuszczają dlatego pozwolę sobie go zamieścić tutaj, licząc po cichu, że go Pan przeczyta. "ho ho... i to znowu dobre słowo. To jest jednak dobry dzień :) Pani Szkatułka... zadźwięczało mi w uszach klejnotami ;) a może bardziej kołataniem drewnianych kołeczków, ale i tak zabrzmiało miło. Ta filozofia, o której traktują oba wiersze w zasadzie powinna być bliska każdemu, ale rzeczywistość jednak temu przeczy. Większość jednak urywa jej wątek na trwaniu... Może dosłowność codzienna nie pozwala jej przełknąć, ale gdyby każdy ukwiecił ją takimi słowami, stałaby się łatwiejszym kęsem do połknięcia. Niestety nie wszyscy potrafią korzystać ze słów, a jeszcze mniejsza ilość ma ochotę je trawić. Skoro Kawaler Dobrego Słowa był bohaterem fantazji, to tym bardziej nie mogę się doczekać tych zalogowanych odwiedzin, bo liczę, że może jednak coś tam doczytam. Dla mnie pański Kawaler od lat jest Aniołem co to uczy fruwać, a od czasu do czasu i spadać, ale na cztery łapy. A co się natomiast tyczy zawartości Szkatułki to czekam jeszcze niecierpliwiej bo Pan przynajmniej ma pojęcie, a ja poddaję sie wyłącznie żywiołom, więc pańskie zdanie może otworzyć mi szerzej oczy, na co w skrytości ducha liczę.
Będzie króciuteńko;
OdpowiedzUsuńsprzęt do fotografowania ma niebagatelne znaczenie.Mimo tego ustępuje z kretesem - będzie z dużej litery - Emocjom. To emocje kreują piękno, ale też zło.
Gratuluję tym tutaj emocjom !
Skąd się tutaj wziąłem? - całą winę zwalam na Autora śmiertelności złotego jesiennego listowia, To Jego wina !
O słowach, uporządkowanych wielu zasadom, będzie innym ( za pozwoleniem) razem. Kto pisze , jest ponad zwykłych zjadaczy chleba, tych zainteresowanych wyłącznie zupą, bez deseru przygotowanego duszą.
Tutaj już zauważyłem leguminę.
:o)
Moje ukłony..
Ojej.... !
UsuńChyba muszę uściskać Autora śmiertelności złotego listowia, za to straszne przewinienie ;)
Takiej strawy było potrzeba mojej duszy po tym ciężkim i mroźnym dniu.
Od tego słownego bukietu jaki Pan tu podrzucił cieplej zrobiło się nie tylko na sercu ale i temperatura otoczenia momentalnie się podniosła.
O słowach posłucham z wielką przyjemnością. Pozwolenia dawać nie muszę. Moje drzwi są otwarte, zwłaszcza dla ludzi, którzy potrafią słowem tak świat ubarwić, że przestaje się dostrzegać smutne szarości.
Zapraszam tak często jak tylko ma pan ochotę, ale chyba nie może pan oczekiwać, że będę w stanie równie pięknym językiem odpisywać na pańskie komentarze, bo gdybym potrafiła pisać tak jak Pan (czytałam komentarz u winnego Autora ;) ), czy Coobus, to nie zajmowałabym się obrazkami. Niestety nie wszystkim los przydzielił równe talenty. No ale... Jeśli nie zraża pana prosta, ludzka odpowiedź to z niecierpliwością oczekuje już kolejnej wizyty :)
Zatem przyjmuję postawę natręta!
OdpowiedzUsuńPo tym co już zobaczyłem tutaj, co przeczytałem, twierdzę, że znanej łaski nie robię pozostawiając ckliwych zdań kilka. Pani Magdo, jest Pani warta wielu słów otuchy - jakie to proste,wystarczy tylko dobra wola, znowuż to nie moja wina,to Pani 'zawiniła' ze piszę to co mi serce i rozum dyktuje..
Moje miłe zaskoczenie, tym co Pani robi, będę cedził krótkimi zachwytami, po to, żeby starczyło ich na długo...
Serdeczności załączam również, zwłaszcza że coraz zimniej na dworze się robi.
Następnym razem będę zalogowany
:o)
Zatem witam Natręta z uśmiechem na ustach ;)
UsuńObdziela Pan komplementami i dobrym słowem, jak święty Mikołaj upominkami, ale zakładając, że ów darczyńca z pewnością wyruszył już w drogę, by zdążyć obdarować wszystkich stosownym upominkiem, to nie dziwota, że akurat teraz Pan się zjawił. Ciekawe jakie jeszcze prezenty chowa dla mnie w zanadrzu ten przybysz z dalekiej krainy ;-)
Jeśli moja wina ma polegać na pańskim pisaniu to taką winę jestem w stanie wziąć na swoje barki i dołożę wszelkich starań by móc ją dźwigać dłuuuuuuuugo i jeszcze dłużej.
Liczę też na to, że na ten następny raz, ten zalogowany, nie pozwoli Pan czekać do kolejnej gwiazdki bom ja okropnie niecierpliwa z natury, a ta obietnica zalogowanej wizyty podsyciła mą niecierpliwość i ciekawość do czerwoności.
Pozdrawiam Pana ciepło w ten mroźny wieczór :)
Zdążyłam przeczytać komentarz pod wierszem na blogu Kawalera Dobrego Słowa i chciałam na niego odpowiedzieć, ale niestety.... kawaler i jego blog zastrajkowali i nie wpuszczają dlatego pozwolę sobie go zamieścić tutaj, licząc po cichu, że go Pan przeczyta.
OdpowiedzUsuń"ho ho... i to znowu dobre słowo. To jest jednak dobry dzień :)
Pani Szkatułka... zadźwięczało mi w uszach klejnotami ;)
a może bardziej kołataniem drewnianych kołeczków, ale i tak zabrzmiało miło.
Ta filozofia, o której traktują oba wiersze w zasadzie powinna być bliska każdemu, ale rzeczywistość jednak temu przeczy. Większość jednak urywa jej wątek na trwaniu...
Może dosłowność codzienna nie pozwala jej przełknąć, ale gdyby każdy ukwiecił ją takimi słowami, stałaby się łatwiejszym kęsem do połknięcia. Niestety nie wszyscy potrafią korzystać ze słów, a jeszcze mniejsza ilość ma ochotę je trawić.
Skoro Kawaler Dobrego Słowa był bohaterem fantazji, to tym bardziej nie mogę się doczekać tych zalogowanych odwiedzin, bo liczę, że może jednak coś tam doczytam.
Dla mnie pański Kawaler od lat jest Aniołem co to uczy fruwać, a od czasu do czasu i spadać, ale na cztery łapy.
A co się natomiast tyczy zawartości Szkatułki to czekam jeszcze niecierpliwiej bo Pan przynajmniej ma pojęcie, a ja poddaję sie wyłącznie żywiołom, więc pańskie zdanie może otworzyć mi szerzej oczy, na co w skrytości ducha liczę.